Dobry dzień przelotowy, ale nie taki łatwy, a przynajmniej nie dla mnie ;-) Podstawy miały być godziwe i były, noszenia miały być konkretne i były. Tylko nie o tej godzinie o której zdecydowałem się lecieć ;-) Przynajmniej takie było moje wrażenie. Była część pilotów z którą się oderwałem od górki która była w tym samym warunie co ja i jednak udało im się przejść góry Sowie więc się dało, chyba brakło mi cierpliwości w oczekiwaniu na noszenie w okolicach zacienionego Szczelińca. Straciłem na tym manewrze nieco wysokości którą wydawało się że odratowałem nad kamieniołomem w Tłumaczowie ale potem przeskok na ukos do najbliżej chmury usadził mnie nisko i zrobiło się podbramkowo. Potem udało się odzyskać nieco wysokości nad Nową Rudą ale znów nie na tyle by ryzykować skok przez Sowie, przeszło mi to przez myśl bo z tym kierunkiem wiatru raczej nie było szans żebym nie znalazł niczego ale jakby tak było to miałbym tam ciężko z lądowaniem żeby nie trafić nisko na zawietrzną. Zdrowy rozsądek podyktował że może lecąc wzdłuż grani nieco na wschód coś trafię jednak ale niestety nic z tego. W dolinie nisko było sporo wiatru który powodował że ciężko było z niedużej wysokości znaleźć coś co zabrałoby mnie znów pod podstawę. Ostatecznie lądowanie we wsi w której już kiedyś lądowałem, wydawała się znajoma ;-) Można było ten dzień na pewno wykorzystać lepiej, myślę że więcej cierpliwości na starcie dałoby tego dnia lepszy wynik, może następnym razem uda się podjąć lepszą decyzję, ale to niełatwa sztuka. Z drugiej strony zdrowy rozsądek powstrzymał zapędy na rzucanie się na grań ze zbyt małym zapasem wysokości, mimo ambicji tego dnia na więcej, mogło się okazać że spiętrzony silny wiatr na grani również uniemożliwiłby dokręcenie na taką wysokość by bezpiecznie przejść i wtedy dopiero by było. Żyć by polatać innego dnia ;-)