Wygląda na to że dziabnąłem strefę mimo, że żadne urządzenie mi tego nie zgłosiło... tak dobrze żarło, że wcale się nie dziwię że tak mogło się wydarzyć ;-) Początek dnia sugerował że posiedzimy na Miero do 17 a potem na pierogi ale około 13 w końcu ruszyło! Kierunek od rana był z dużą ilością wschodu, wiatr odkręcił się zgodnie z prognozą na S wieć dawało się startować fazami. Termika w końcu była taka jak być powinna czyli poukładana i jak już się zaczepiło komin to się go kręciło jak za starych dobrych czasów. Komin znów był kominem, a nie jakimś rozdmuchanym bajzlem. Gdyby Miero uraczyło wykrętką koło 12 to myśle że był to dzień na 150 a może i na 200. Strefy 07 w locie zweryfikowałem w PANSA jako anulowana rezerwacja więc można było dziko przeć na północ, info podałem na radiu ale nie wiem czy ktoś usłyszał poza Perkozem ;-) Ogólnie coż z tego, że 07 były anulowane, jak wypadłem w końcu spod TMA z limitem do 2000 (a podstawy były wyżej ;() to dałem w glebę w ten żar tropików. Zrobiła się jakaś dziura jeśli chodzi o chmury nad lasami między Legnicą, a Lubinem, mogłem się zapakować nad las i liczyć na coś ale tak fajnie mi się leciało że po co kończyć dzień takim stresem i być-może-drzewem. Lot może niedługi, dużo walki ze strefami na zapałki, ale terma tak fajnie działała że dawno tak fajnie mi się nie kręciło, po prostu było przyjemnie lecieć. Powrót z jakiejś wsi gdzie kończyła się droga, 5 km przez łaki, pola, lasy w 35-stopniowym upale ale to ogólnie nic, bo lot taki na luzie że same nogi niosły. Na koniec złapałem stopa gościa który pracuje na PKP i zawiózł mnie bez gadania na sam dworzec w Legnicy ;-) Cud że mnie nie wysadził po tym spacerku :O PS. Pro-tip, w Wiercieniu jest autobus miejski do Lubina ale trochę cięzko go utrafić ;-)