Mój pierwszy lot ze Szczebla. Kapitalna górka. Żagiel szybko mi się znudził i poleciałem zapoznać się z drugim cofniętym zboczem. Nie chciało ze mną gadać i spłukało do dna. Żebrałem jeszcze chwilę nad lasem po czym grzecznie udałem się nad lądowisko. Przeleciałem nad domami machając do dzieciaków, ok 20 m nad ziemią wysunąłem się z uprzęży do lądowania i... wskoczyłem do windy na poziom 1500. Do tej pory nie wierzyłem, że na parterze też są drzwi. A potem błąd taktyczny - zamiast lecieć prosto na Luboń Wielki, poleciałem w stronę najbardziej obiecującej chmurki w okolicy, no i na obietnicach się skończyło.