Wyjazd z Lechem w pochmurny dzien, bez wielkich nadziei ale optymistyczny. Na Cietnmiu bylim sami, I jakos nie bylo nam do startu przy tym wietrze. Pierwszy odpalil Lechu, ja chwile pozniej. Lot dwukominowy - pierwszy na Cietniu, a drugi za Cietniem, od kamieniolomu - chyba najdluzszy komin w moim zyciu - raczej najdluzsze "zerko-plus" - dwa razy zmienialem kierunek krazenia, bo mi sie niedobrze robilo. Ladowanie w Piekiełku, powitala mnie gromadka mlodziakow, wielce zakreceni kibice pierwszej paralotni w Piekielku. Dziekuje Natalii, Martynie, Konradowi, Adrianowi, Kacprowi, Kamilowi i Szymonowi w super goralskim kapeluszu za pomoc w poskladaniu skrzydla i za mile towarzystwo . Lechu - dzieki za zwózke.