Lot na Advance Sigma 11 22. Pierwsze moje normalne latanie po zimowej przerwie i wypaczonej wiośnie. Bardziej latałem na czas niż na kilometry. Dzień zaczął się szybko mega warunkami ale później nasuwający się górą cirrus i inny bałagan raz gasiły a raz uruchamiały termikę. Zmieszana tym faktem termika nie była w stanie się ułożyć a ja nie mogłem się po przerwie zdecydować co dalej z tym bałaganem zrobić. Kręciłem więc kółka, robiłem podstawę, badałem nowe skrzydło. Dwa razy sprawdzałem czy Mlade Buky mnie zjedzą i bardzo chciały. Przeciąg był tam konkretny i powrót nad CH trudny. Sprawdzałem czy chmury które się tam budują mnie zabiorą ale zawsze jakoś kończyło się chmurą która rozpadała się nad głową jak tylko do niej doleciałem. Fajne podstawy, kuszące Karkonosze, chaos w głowie. W końcu zdecydowałem się na przelot na polską stronę mimo że przeskok wzdłuż wschodniego końca Karkonoszy był po blaszce. Potem gonitwa za chmurami zanim zgasił je cirrus ale nie za dużo udało się zwojować. Trzeba poczekać na kolejny warun taki jak ten wczoraj, szkoda że nie mogłem być ;-)